poniedziałek, 16 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ III (część pierwsza)

CIEPŁO - ZIMNO

                                                                  „Słońce świeci dla wszystkich,
                                                                        ale zawsze trochę bardziej dla tych,
                                                                         którzy mieszkają na południu.”
                                                                                                          Henry Normand


 
                   Nie dam rady... Poczekam do świtu i wrócę. Która to godzina? O! Dostałam smsa! Ktoś jednak o mnie myśli...  „Witamy na terenie Niemiec. Sieć ONE. Koszt smsa...” No tak. Oczywiście. Zaraz, zaraz... Jest jeszcze jeden sms; Wujcio Tadzio; „Marteczko, trzymam za ciebie kciuki!” A niech mnie! Wujaszek o mnie pamiętał! Znaczy się, pomyślał o mnie. Ktoś o mnie jednak pomyślał! Wprawdzie to nie jest mój prawdziwy wujek, ale w sumie można na niego liczyć bardziej niż na dobrego wujka i tak jakoś wyszło, że Tadeusz Krok został moim wujaszkiem. Mimo, że znamy się niecały rok, zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. Odkąd jednak przestałam być barmanką w jego ulubionym chyba, krakowskim barze (może dlatego ulubionym, że mieszkał dość blisko, bo wprost nad nim), widzimy się dość rzadko. Kiedy ja pracowałam, on miał wolne. Kiedy on pracował, ja miałam wolne. Lecz mimo to, przyjeżdżał czasem do pizzerii na peryferiach miasta, gdzie pracowałam, posiedział chwilę przy sprite’cie, pogadał ze mną i ruszał w swoją stronę. Zawsze to doceniałam i cieszę się bardzo, że to właśnie on o mnie pomyślał w tak trudnych dla mnie chwilach. Może się nawet o mnie troszkę martwi... Hmm... Niby nic, zwykły, krótki sms ale on chyba we mnie wierzy. A skoro ktoś we mnie wierzy, to jak to tak? Mam go zawieść?! Dosyć tego! Dość tych czarnych myśli i jęczenia! Trzeba działać! Która to godzina? Dopiero 03.00. Nic to! Nie będę czekać do świtu! Spróbuję dalej łapać stopa. Italia czeka!
Poprawiam beret i idę drogą wyjazdową z autohoffu. Wyciągam z beznadzieją rękę bo wiem, że przecież w ogóle mnie nie widać. Mijają mnie jakieś samochody wypełnione rodzinami z wyrazami zdziwienia i pogardy wypisanymi na twarzy. Na końcu, powoli zatrzymuje się koło mnie wielki tir. Czyżby faktycznie ktoś chciał mnie zabrać? Z trudem otwieram drzwi i wołam łamanym angielskim do środka;
- Jedzie pan do Italii? - nawet nie zauważyłam jakie rejestracje ma ciężarówka
- Italy?! Ja, ja... Come, sed down.- wychylający się w moją stronę mężczyzna którego chyba łatwiej przeskoczyć niż obejść okazał się być Niemcem – Schnell, schnell!
Wdrapuję się na miejsce, bo z tyłu już trąbią. Nie ma czasu. Decyzje trzeba podejmować szybko.
- Danke. - mówię i uśmiecham się do pulchnego Niemca
- Ja,... Bla, bla, bla, bla, bla – potok niemieckich słów wydobywa się z jego ust
Niepotrzebnie dziękowałam mu po niemiecku. To jedno z niewielu słów w tym języku, które znam a on będzie teraz myślał, że ja zajebiście szprecham.
- Was? Nicht verstehen. - uświadamiam kierowcę
- Blablabla,bla, bla, bla... Wasser.... Bla, bla, blabla. – próbuje mnie do czegoś przekonać, gestykulując z uporem osła
Wasser, wasser... Coś mi mówi to słowo...
- Was? Nicht ferstehen...
- Wasser bla, blabla, bla… - kierowca cały czas miło się uśmiechając wskazuje za mój fotel a potem na mnie
Aaa... Woda! No tak! Dopiero teraz zauważam. Biorę ją do ręki a Niemiec szprechając dalej, pokazuje mi żebym piła.
- Das ist daine wasser, bablabla... Your. – pokazuje na mnie śmiejąc się przyjaźnie a jego fałdy tłuszczu falują w rytm śmiechu i podskakującego fotela
Widać, że ten wesoły człowiek lubi sobie zjeść.
- My? To znaczy maine?
- Ja, ja! Hahaha!
- Danke.
- Bitte.
- Where are you going?
- We... – pokazuje palcem na mnie i na siebie – are going... – wskazuje na drogę
Do licha! Tyle to sama zauważyłam.
- Ale where going? Wo? To Italy?
- Ja, ja,hahaha! Italy! We going together. – wskazuje palcem na mnie i na siebie
- Ja... But where, nach Italy? – pokazuję mu moją mini mapkę – Wo?
- I’m going... Here. – Niemiec wskazuje grubym palcem na miasto Bolzano
- Ok. Gut.
W sumie może być. We Włoszech już sobie jakoś poradzę i dojadę do Mediolanu. 
- Wir schlafen für ein stunde. Bla, bla, bla... 
- Was?
- Schlafen. - składa dłonie jak do pacierza i przykłada do policzka
Że co? On chce spać teraz?
- One hour. – pokazuje mi jednego palca, jakbym nie wiedziała ile to jest jeden – Ich schlafen hear.- wskazuje na łóżko przyczepione za nim u góry – Du schlafen hear.- i pokazuje łóżko przyczepione nad jego głową
Nie rozumiem. Po co? Kiedy? Gdzie? Co, staniemy? Nie, nie rozumiem... Głowa osuwa mi się na piersi. Jestem takaaa zmęczonaaa...
- Bla, bla, bla... - budzi mnie lekkie szarpnięcie za ramię
- Co się dzieje? Gdzie jestem? Czemu stoimy?
Tuż przy swojej twarzy widzę uśmiechniętą twarz Niemca, który znów składa ręce jak do poduszki i mówi;
- Sleep now.
Jakie sleep? Mi się wcale nie chce sleep... Mężczyzna odwraca się i rozkłada oba łóżka. Ścieli sobie, przy czym tłuszcz obficie wylewa mu się ze spodni. Dopiero teraz zauważam, że w kabinie panuje idealny porządek. Wszystko jest uprzątnięte i poukładane. Wszystko ma swoje miejsce.
- Bla, bla, bla, bla. – pokazuje mi moje miejsce – One hour.
No dobra, dobra... W sumie jedną godzinę mogę się zdrzemnąć. Wdrapuję się na łóżko. Niemiec gasi światło. Ściskam Igora, w razie czego w środku mam gaz obezwładniający od wujka Tadka. Szwab wchodzi na swoje łóżko. Okrywa się mlaskając przy tym namiętnie, lecz nagle;
- Bist du kalt? – odkrywa swoją kołdrę i wyciąga w moim kierunku
- Was?
Mam swoje miejsce przecież. O co mu do licha chodzi?! Żebym do niego przyszła? Oni wszyscy tylko o jednym i tym samym! 
- Nain, nein. - odpowiadam szybko i zdecydowanie
- Ok. Guten nacht.
- Guten nacht. 
Niemiec obraca swe wielorybie cielsko do ściany i po prostu zaczyna chrapać
Cholera, zimno mi! Kulę się w pozycji embrionalnej przytulając do siebie Igora ale nie bardzo pomaga. ZIMNO!!!
Po godzinie, gdy cała już trzęsę się z zimna, Niemiec (bez budzika, jakby z zegarkiem wmontowanym w mózg) wstaje i mi się przygląda. Widzę to. Widzę to z półprzymkniętych powiek, bo z doświadczenia wiem, że w takich sytuacjach lepiej jest udawać, że się śpi. Czuję jak Niemiec głaszcze mnie po włosach i po policzku. Rękę mam już przyszykowaną w Igorze. Jestem cała spięta i czekam tylko na odpowiedni moment żeby użyć gazu. Nagle kierowca tira odwraca się, bierze kołdrę ze swojej pryczy i narzuca na mnie. Porządkuje jakieś rzeczy w kabinie, siada za kierownicą, odpala i znów jedziemy.
Mmm... Wreszcie ciepło. Nie dość, że kołdra to jeszcze włączona klimatyzacja. Teraz faktycznie sobie zasnę i może trochę odpocznę.
Hamowanie. Staczam się na krawędź łóżka. Ruszanie. Obijam się o ścianę. Trzęsienie pojazdem. Podskakuję w górę i dół. Hamowanie. Ruszanie. Trzęsienie pojazdem. Hamowanie. Ruszanie. Trzęsienie. Ponad godzinę później znów hamowanie i... Nic. Ani na chwilkę nie zmrużyłam oczu.
Niemiec gasi pojazd, staje nad „moją” pryczą i znów zaczyna mnie głaskać. Zwracam ku niemu me przekrwione oczy i pytam;
- Where are we?
- Bla, bla, bla, blablabla... - i dalej głaszcze
Kurczę, koleś! Jesteś naprawdę bardzo miły. Dałeś mi wody, użyczyłeś łóżka, podwiozłeś ale nie chcę żebyś mnie dotykał w ten sposób. Odpycham jego rękę. Siadam na łóżku i bardziej dobitnie pytam;
- Where are we?!
- In Italy. Bla, bla, bla.
Wprawdzie doczekuję się odpowiedzi ale nie świętego spokoju. Niemiec nie dość, że nie przestaje mnie głaskać, to jeszcze ciągnie za policzki jak napastliwa ciocia na imieninach.
Dosyć tego! Zeskakuję z pryczy, biorę mój czerwony plecak i czuję jak Niemiec szarpie mnie za ramię, przyciąga do siebie i coś tam szprechając dalej próbuje głaskać. Jego wyraz twarzy zmienia się diametralnie. Nie wygląda już jak dobry, uśmiechnięty św. Mikołaj bez brody, lecz jak zwykły, wkurzony zboczeniec. Na szczęście na dworze jest już jasno. Poradzę sobie. Chociaż jakby mnie przygniotło takie cielsko to... Nie mam szans. Eee... Co nie mam szans?! Włożę mu palec w oko! Wyrywam się Szwabowi, biorę co moje, otwieram drzwi, mówię;
- Danke. Aufviedersehen. - i wyskakuję
- Bla, bla, bla, bla, blablabla!!! – krzyczy Niemiec machając w moją stronę pięścią
Potem trzaska drzwiami i odjeżdża. No i po co się tak bulwersować...?

Cdn...

8 komentarzy:

  1. Marta, wystarczy wybrac profil na "nazwa/adresURL" i tam wpisac swojego nicka i opublikowac. U mnie to dziala

    P.S wrzuc dalsza czesc!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie trzeba miećkonta na blogerze ani na gmailu itp..? Hm. sprawdzę. Dziękuję!:D

      Usuń
    2. Kromisiu, sprawdziłam i faktycznie masz rację! Cieszę się i już zmieniłam opis w komentarzu. Dziękuję! :D

      Usuń
  2. Verfluhte Swain!

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie witam... :-))
    Na wstępnie gorąco pozdrawiam...

    Poszukuję bardzo dużej ilości głosów sms'
    Przede wszystkim potrzebuję Twojego głosu w konkursie na blogRoku2oI3
    organizowany przez Onet-pl
    Proszę o głos-sms' bądź, każde polecenia dla znajomych
    Dodaj na facebook'u, lub innej formy przekazu, poniższą z informacji notę o konkursie oraz z nazwy link'u do strony
    Dziękuję... : ))

    Z wyrazami szacunku
    Pozdrawiam
    sławek

    nota:
    Aby zagłosować proszę wyślij sms'a na numer 7122
    w treści podając numer bloog'a tj. A00161
    Nakład sms'a wynosi 1,23 pln.
    W numerze bloog'a znak "0" to cyfra.
    Proszę zwróć uwagę także aby nie wstawiać w treści sms'a_spacji
    Głosowanie do godziny dwunastej o6 Lutego 2oI4
    Z jednego nr-tel. można tylko, przede wszystkim należy wysłać
    jednego sms'a-głos
    Wartość sms'a, przeznaczona na dziecięcą fundację

    Opis Interview...
    Galeria, dziewięć albumów, 161 zdjęć.
    Spis galerii, nazw albumów znajduje się po prawej stronie na górze
    pod kalendarzem miesiąca zielonej strony w t ł a kolorze

    http://www.neooen.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sławek, ja też potrzebuję dużej ilości głosów sms... Udostępnisz wszędzie? To samo co u Ciebie tylko treść smsa J00010 i też na numer 7122
      :D

      Usuń
  4. - Jedzie pan do Italii? - nawet nie zauważyłam jakie rejestracje ma [ciężarówka.]

    - One [hour]. –

    - Bla, bla, bla, bla. – pokazuje mi moje miejsce – One [hour].

    Ściskam Igora, w razie czego w środku mam gaz obezwładniający od wujka Tadka. [Szwab] wchodzi na swoje łóżko.

    Nie wygląda już jak dobry, uśmiechnięty św. Mikołaj bez brody [...] Wyrywam się [Szwabowi], biorę co moje, otwieram drzwi, mówię:


    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :) Aby osoby z poza blogera mogły podpisać się wybranym nickiem wystarczy by wybrały opcję "nazwa/adres URL" i w nazwie wpisały nick.